Od zawsze miałam słabość do paletek cieni. Ciężko oprzeć się pięknym opakowaniami, coraz to nowym formułom i kolorom. Mimo wszystko, staram się zachować umiar, bo niecodziennie mam czas na pełny makijaż oka. Dzisiaj zapraszam na kolejny post z przeglądem toaletki, tym razem skupię się na paletach do oczu.
Na ten moment mam 4 sztuki, co wydaje się całkiem rozsądną liczbą. W mojej kolekcji znajdują się trzy droższe marki i jedna drogeryjna. Jeśli chodzi o kolorystykę, to mam dwie neutralne palety w odcieniach nude oraz dwie z innymi kolorami.
Dobra paleta w kolorach brązu to podstawa i w zasadzie wielu osobom wystarczy do makijażu na każdą okazję. Czasem warto postawić na klasyki. Pierwszym z nich jest znana i lubiana paleta Anastasia Beverly Hills Soft Glam. Jest to pierwsza, droga paleta, którą kupiłam i jednocześnie moja ulubiona. W opakowaniu znajdziemy cienie matowe i błyszczące. Kolorystyka jest bardzo przemyślana, od jasnych cieni do tych ciemniejszych. Jakość jest bardzo dobra, pigmentacja jest fenomenalna. Cienie dobrze się blendują i budują. Wiele osób narzeka na ich osypywanie, ale mi to nie przeszkadza. Natomiast drażni mnie welurowe opakowanie, które łatwo ubrudzić, a podejrzewam, że z jego wyczyszczeniem może być problem.
Drugim klasykiem jest paleta Too Faced Born This Way, która moim zdaniem wypada gorzej niż wspomniana wcześniej ABH. Kolorystyka jest fajna, ale wiele cieni wygląda podobnie na powiece. Brakuje mi tutaj ciemniejszych kolorów. Choć w palecie brązy wydają cię mocne, to pigmentacja jest średnia. Cienie brokatowe nie powalają i moim zdaniem są gorsze niż w Soft Glam. Na powiecie zostają głównie drobinki brokatu, kolor się gdzieś wytraca. Plusem jest małe, łatwe w czyszczeniu opakowanie oraz to, że cienie się nie osypują.
Ostatnią wysoko-półkową paletą jest Mesauda Milano Glam'Eyes, w której znajdziemy zarówno cienie matowe jak i błyszczące. Niestety dobór kolorów nie do końca mi pasuje. Jasne maty wypadają na oku praktycznie tak samo. Róże są do siebie bardzo podobne, a białego, błyszczącego cienia w zasadzie nie wiadomo do czego użyć. Najciemniejszy kolor to zieleń z drobinkami brokatu. Cienie są masełkowe, ciężko mi się z nimi pracuje przy pomocy pędzla. Aplikacja palcem lepiej się sprawdza. Przyznam szczerze, że mało korzystałam z tej palety, bo nie do końca mi leży. Jej plusem jest ładne, bardzo eleganckie i solidne opakowanie z lusterkiem.
Ostatnią pozycją jest paleta Makeup revolution Sophx. Jest to tania paleta i widać to po opakowaniu. Mimo wszystko, bardzo ją lubię i uważam, że jest godna polecenia. Wnętrze zawiera 24 cienie, zarówno neutralne jak i bardziej szalone kolory, maty i błyski. Z cieniami dobrze się pracuje, lubię ich używać do szybkiego makijażu oka. Ilość cieni daje dużą różnorodność makijaży. Jakość jest ok, zwłaszcza na niedrogi, drogeryjny kosmetyk.
Używacie cienie do powiek?
Jaka paleta jest waszą ulubioną?