Jeśli mnie śledzicie, to zapewne zauważyliście, że kosmetyki Rituals regularnie pojawiają się na moim blogu. Jak już kupię jedną rzecz i się u mnie sprawdzi, to mam ochotę na więcej. Tak właśnie było z Rituals ;). Kosmetyki tej marki są dosyć drogie, ale można je kupić w mniejszych pojemnościach, chociażby w tzw. trial set. Na zdjęciach widzicie mój ulubiony zapach The Ritual of Happy Buddha, który jakiś czas temu zmienił nazwę na The Ritual of Mehr i kolor opakowań na żółty. Nuty zapachowe tej linii kryją w sobie orzeźwiającą pomarańczę i drzewo cedrowe.
Mały zestaw składający się z pianki pod prysznic 50 ml, kremu do ciała 70 ml oraz peelingu 125 ml kosztuje w cenie regularnej 65 zł i dostępny jest np. w perfumerii Douglas. O piankach Rituals pisałam Wam już na blogu. W ramach podsumowania powiem, że ślicznie pachną, przyjemnie się myje nimi ciało, niestety szybko dobijają dna.
Krem do ciała ma raczej treściwą konsystencję. Zostawia na skórze ochronną warstwę. Mam wrażenie, że mimo bogatej formuły działanie nawilżające jest dosyć przeciętne, ale doznania zapachowe i dobra wydajność to wynagradzają.
Dużym zaskoczeniem był peeling do ciała. Super rozprowadza się na skórze. Ma bardzo przyjemną konsystencję i zapach, który wypełnia łazienkę na długi czas. Pewnie sięgałabym po niego znacznie częściej, gdyby nie wysoka cena. Poza tym, do wad produktów do ciała Rituals mogę zaliczyć to, że szybko się kończą. Pielęgnacja twarzy jest ze mną znacznie dłużej, ale pianki i peelingi znikają w błyskawicznym tempie. Czy do nich wrócę? Pewnie tak, bo jestem uzależniona od ich zapachów ;)
Znacie kosmetyki Rituals? Lubicie pachnące produkty do pielęgnacji ciała?