Ochronne pomadki do ust to dla mnie must have. Moje usta łatwo ulegają przesuszenia, dlatego nie rozstaję się z nawilżającymi balsamami. Od czasu do czasu mam jednak ochotę na trochę koloru, dlatego fajnie było by połączyć kolorówkę z pielęgnacją. Z takim rozwiązaniem przychodzi marka Mesauda Milano i ich nawilżający kolorowy balsam Lip Cocoon.
Kosmetyk ma za zadanie pielęgnować wargi, ale także nadawać im kolor. Wybrałam numer 104, o wdzięcznej nazwie Apri Cute. Odcień wpada w czerwony, ale nazwa przywodząca na myśl morelę (apricot) mnie zmyliła i myślałam, że będzie mniej napigmentowany, bardziej nude. Konsystencja kosmetyku jest kremowo-masełkowa. Balsam jest miękki i rozpływa się na ustach, otulając je przyjemną, ochronną warstwą. Powłoczka na ustach jest śliska i komfortowa w noszeniu. Balsam dobrze nawilża, nie jest długotrwały, znika z ust po ok. 3-4 h. Nie wytrzymuje kontaktu z jedzeniem czy piciem, ale znika dosyć równomiernie, bez brzydkich plam.
Mój odcień jest dobrze widoczny na ustach. Końcówka sztyftu jest zaokrąglona i przyznam, że łatwiej byłoby operować klasycznym zakończeniem typowym dla szminek. Być może przy innych kolorach nie jest to tak dokuczliwe.
Warto wspomnieć, że opakowanie jest wykonane solidnie. Nie jest to tani, nietrwały plastik, charakterystyczny dla tanich marek. Tą pomadkę możecie spokojnie nosić w torebce czy kosmetyczce bez obawy, że się otworzy czy zniszczy.
Z balsamu jestem zadowolona, chociaż żałuję, że nie wybrałam bardziej neutralnego koloru. Po głowie chodzi mi już nudziak o nazwie Coco Boom. Produkt dostępny jest na stronie Douglas (Mesauda Lip Cocoon) w cenie 43 zł. Dodatkowo przy zakupie dowolnego produktu marki Mesauda Milano dostaniecie złotą kosmetyczkę gratis.
Wolicie ochronne pomadki do ust czy klasyczne szminki?
Produkt kupiłam samodzielnie. Post zawiera link afiliacyjny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać na bieżąco.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, jeśli Twój mnie zainteresuje, dodam go do swojej listy czytelniczej :)