Na pewno zdarzyło się Wam używać kiedyś kosmetyku, który niby był fajny, ale coś Wam jednak w nim nie pasowało. W dzisiejszym wpisie przeczytacie właśnie o takich produktach. Nie są to typowe buble, ale do ideału trochę im brakuje. Jesteście ciekawi co mi się w nich nie spodobało? W takim razie zaczynamy.
Na pierwszy ogień idzie peeling Alverde. Jest to peeling mechaniczny z pestkami moreli i nagietkiem. Produkt ma fajny, naturalny skład, ale jak dla mnie bardzo delikatne działanie. Drobinki peelingujące zatopione są w kremie i niestety słabo złuszczają, ponieważ kremu jest bardzo dużo, natomiast kuleczek niewiele.
Trochę podpadł mi, także żel do twarzy Biotherm Aquasource. Kupiłam go z myślą stosowania na dzień pod makijaż. Spodziewałam się lekkiej konsystencji, która wchłonie się do matu i choć krem super nawilża skórę to niestety na dzień się nie nadaje. Bardzo nasila błyszczenie mojej skóry i żaden podkład się nie chce na nim trzymać. Krem zasilił moją kolekcję kosmetyków na noc, na dzień muszę kupić coś innego.
Puder matujący Semilac zapowiadał się bardzo fajnie. Praktyczne opakowanie z lusterkiem i gąbeczką jest solidne i trochę przypomina czekoladkę. Wybrałam najjaśniejszy odcień z gamy, czyli nr 20 Light Beige, który okazał się dla mnie za ciemny. Przy jasnym podkładzie i delikatnym oprószeniu twarzy pędzlem kabuki nie wygląda źle, ale przy większej ilości robi na buzi pomarańczę.
Myślę, że spokojnie wykończę, każdy z powyższych produktów, ale nie sądzę, żebym jeszcze do nich wróciła.
Zdarzyło się Wam kupić dobrze zapowiadający się kosmetyk, który ostatecznie nie do końca Was usatysfakcjonował?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać na bieżąco.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, jeśli Twój mnie zainteresuje, dodam go do swojej listy czytelniczej :)