środa, 27 maja 2020

Nowości kosmetyczne z czasów zarazy

Ostatni czas nie obfitował w duże zakupy, ale myślę, że taka przerwa ma swoje zalety. Wiele osób ze zdziwieniem stwierdziło, że wcale nie brakuje im przechadzek po centrach handlowych. Ja już od dawna coraz bardziej skłaniam się do zakupów online i praktycznie wszystkie moje nowości pochodzą ze sklepów internetowych. 
 
 
Mimo zamkniętych punktów stacjonarnych, wiele sieci kusiło rabatami i promocjami. Dzięki jednej z nich udało mi się upolować paletkę Soft Glam Anastasia Beverly Hills, która kusiła mnie od dłuższego czasu. Po kilku pierwszych próbach muszę przyznać, że pozytywne opinie na temat jakości cieni, ich pigmentacji, miękkości i łatwości blendowania nie są przesadzone. Paleta utrzymana jest w neutralnej kolorystyce, ale ma w sobie „to coś”. Idealna do makijażu dziennego jak i wieczorowego. Moim niekwestionowanym faworytem stał się złoty cień o nazwie „Fairy”. 
 
zestaw prezentowy Biotherm miniatury
 
Skusiłam się też na tymiankowy tonik do twarzy Garnier, który okazał się wielką wtopą. Zmylona napisem BIO nie sprawdziłam składu, a tam niestety alkohol. Na pocieszenie kupiłam zestaw miniatur Biotherm, który był jedynym nieplanowanym zakupem. Do tej pory nie miałam okazji poznać marki. Kosmetyki Biotherm cieszą się dobrą renomą, więc mam nadzieję, że się nie rozczaruję. 
 
simple moisturing facial wash
 
Moje żele do mycia twarzy dobiły dna, dlatego zamówiłam dwa produkty Simple. Póki co używam wersji niebieskiej i jestem zadowolona. Na pewno na blogu ukaże się wpis z porównaniem tych dwóch żeli. 
 
The Ritual of Namaste Rituals toner
 
Po nieudanym zakupie toniku Garnier musiałam rozejrzeć się za czymś innym. Tym razem postawiłam na kojący tonik The Ritual of Namaste od Rituals. Uzupełniłam też zapas żeli pod prysznic i choć na zdjęciu widzicie tylko dwa z nich to łazienkową szafkę zasiliło kilka sztuk. 
 
oliwkowy żel pod prysznic palmolive
 
Mimo, że zakupów jest niewiele to aż 3 z kupionych rzeczy są dla mnie nowościami i okazją do poznania marek ABH, Biotherm i Rituals. Ciekawa jestem czy znacie jakiś z tych produktów. 
 

Miałyście okazję poznać kosmetyki ABH, Biotherm i Rituals?
Co o nich myślicie? 
 
 

piątek, 22 maja 2020

Paryski look z tuszem Bourjois Eye Catching


Ładnie podkreślone rzęsy to podstawa makijażu. Gdy brakuje mi czasu na pełny make up, często decyduję się na pomalowanie jedynie rzęs. Dobra maskara potrafi zdziałać cuda. Niestety znalezienie ideału nie jest łatwe i muszę przyznać, że nie ma reguły dotyczącej stosunku ceny do jakości. Miałam fajne, tanie tusze, ale też kilka drogich za ponad 100 zł i wcale nie okazały się hitami. Dzisiaj chciałam przedstawić Wam moja opinię na temat maskary Bourjois Eye Catching
 
korektor catrice paleta cieni nude rimmel
 
Jest to produkt ze średniej półki cenowej. W Rossmannie kosztuje ok. 60 zł bez promocji, natomiast w SuperPharm ok. 35 zł, w drogeriach internetowych można go dostać w lepszej cenie. Na uwagę zasługuje ciekawa nazwa i urocze opakowanie z kotem. Zdecydowanie mocną stroną kosmetyków Bourjois są ich opakowania. Tusz ma szczoteczkę z włosia tradycyjnego, o wygiętym kształcie, która ułatwia podkręcenie rzęs. Szczoteczka jest spora, dobrze wyprofilowana, zwłaszcza na końcu. 
 
Bourjois Eye Catching szczoteczka
 
Po otwarciu opakowania miałam wrażenie, że tusz ma za rzadką konsystencję i ciężko mi było z nim pracować. Po jakimś czasie formuła trochę się zmieniła i tusz stał się delikatnie gęstszy. Niestety na szczotce zaczęły pojawiać się grudki. Szczoteczka nie nabiera optymalnej ilości produktu i muszę zbierać jego nadmiar o brzeg opakowania. 
 
Bourjois Eye Catching na rzęsach
 
Przy użyciu tego gagatka można uzyskać fajny efekt na oku, ale to zależy jak dobrze uda mi się zebrać nadmiar produktu ze szczotki. Czasem super rozdziela i podkreśla rzęsy, czasem na włoskach zostają grudki lub brzydko skleja rzęsy. Maskara ma potencjał, ale ciężko się z nią pracuje. Raczej nie trafi do grona moich ulubieńców. Mimo wszystko ciekawa jestem innych tuszy Bourjois. 
 

Lubicie markę Bourjois?
Polecacie jakiś tusz do rzęs z ich oferty?
 

niedziela, 17 maja 2020

Prezent na Dzień Matki z drogerii – inspiracje

 
Już niedługo, bo 26 maja obchodzimy Dzień Matki. Warto docenić mamę w szczególny sposób w tym pięknym dniu. Dla wielu z nas mama jest bohaterem i największym autorytetem. Jak mawiał Matthew Arnold „Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę.” Na pewno część z Was ma już przygotowaną niespodziankę lub pomysł jak zaskoczyć rodzicielkę. Niestety z prezentami czasem tak jest, że brakuje weny, dlatego przygotowałam dla Was kilka propozycji z drogerii internetowej e-glamour.pl.
 
Kobiety kochają zapachy. Eleganckim i dosyć uniwersalnym prezentem może być flakon perfum. Znam dobrze swoją mamę i wiem jakie nuty zapachowe lubi. Poniżej przygotowałam dla Was kilka popularnych, najchętniej kupowanych zapachów. Jak mówią, klasyka sprawdza się zawsze. 
 
najchętniej kupowane perfumy dla kobiet
 

Jestem przekonana, że niejedna mama, ucieszyłaby się z fajnego zestawu pielęgnacyjnego. Moja mama nie śledzi na bieżąco nowości na rynku kosmetycznym i często prosi mnie o pomoc w wyborze kremu czy serum do twarzy. Jeśli, jednak nie jesteście pewni czy taka forma prezentu się sprawdzi to koniecznie zerknijcie na zestawy z kosmetykami do makijażu. 
 
najlepsze zestawy pielęgnacyjne dla mamy
 
Z kolorówki wpadł mi w oko zestaw Collistar z karmelową kosmetyczką. Mam taką samą saszetkę, którą kupiłam z kremami Collistar. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda na żywo to zapraszam  tutaj. Na stronie E-glamour widziałam zestaw z tuszem do rzęs Collistar, kredką do oczu i identyczną kosmetyczką The Bridge w fajnej cenie (56,50 zł). W zakładce makijaż-zestawy znajdziecie sporo ciekawych setów w fajnych cenach.
 
zestaw kosmetyków dior collistar tusze loreal
 

Macie już wybrane prezenty na Dzień Matki?
Spodobała się Wam, któraś z moich propozycji?

poniedziałek, 11 maja 2020

Czerwony znaczy piękny

Czy wiecie, że w niektórych językach kolor czerwony jest synonimem słowa „piękny”? W Chinach czerwień symbolizuje szczęście, dlatego tradycyjne stroje ślubne mają czerwoną barwę. Trafiłam nawet na informację, że czerwień jest najsilniej stymulującym ludzką psychikę kolorem. Pobudza do działania, silnie przykuwa uwagę. 
 
 
Czerwony to zdecydowanie mój kolor. Lubię go zarówno w podstawowej wersji, jak i wszelkich odcieniach. Prawdopodobnie z tego powodu wpadła mi w oko sukienka  Femme Luxe, którą niedawno Wam pokazywałam. Spodobała mi się do tego stopnia, że postanowiłam zamówić ją jeszcze raz w większym rozmiarze.
 
Sukienka ma klasyczny krój. Sięga za kolano, czyli ma długość której staram się unikać. Mimo wszystko ten model ma coś w sobie, a w połączeniu z kolorem wina, idealnie wpasował się w mój gust. 
 
Femme Luxe paradise t-shirt
 
Przy okazji kolejnego zamówienia wrzuciłam do koszyka karmelową sukienkę, koronkową bluzkę z kokardą i T-shirt. Niestety na stronie nie zawsze podany jest skład materiału, dlatego ucieszyłam się, że biały T-shirt z napisem wykonany jest w 100% z bawełny. Ta tkanina najlepiej sprawdza się u mnie latem, a napis „Paradise” świetnie oddaje beztroski klimat wakacji. Myślę, że to nie ostatnia koszulka z Femme Luxe. 
 
beżowa sukienka femme luxe
 
Wybierając karmelową sukienkę miałam wrażenie, że jej kolor jest jaśniejszy. Kreacja przyszła w kolorze ciemnego beżu, co z mojej perspektywy jest plusem, bo nie przepadam za jasnymi kolorami. Sukienka jest dosyć mocno opięta dołem, ale wydaje mi się, że ten krój po prostu tak ma. Dzięki temu  trzyma się na miejscu i nie podjeżdża do góry w trakcie chodzenia. 
 
biała koronkowa bluzka femme luxe
 
Koronkowa bluzka z kokardą od razu wpadła mi w oko. Jest elegancka i ma ciekawy krój. Dół i rękawy są zakończone ozdobną koronką. Z tyłu przez całą długość pleców ciągnie się zamek błyskawiczny. Wstążkę przy dekolcie można nosić w formie kokardy lub puszczoną luźno. W obu przypadkach wygląda dobrze. Materiał jest dosyć sztywny, mam nadzieję, że trochę zmięknie po praniu, bo bluzka ma spory potencjał i można stworzyć z jej udziałem wiele ciekawych stylizacji. Jeśli, jeszcze nie mieliście okazji poznać asortymentu sklepu Femme Luxe to zapraszam do zakładek: 


Jaki jest Twój ulubiony kolor?

piątek, 8 maja 2020

Cytrusowa bomba witaminowa w formie kremu do twarzy

 
Kosmetyki Make Me Bio ciekawiły mnie od długiego czasu. Jednak nad ciekawością przeważył zdrowy rozsądek i w produkty tej marki zaopatrzyłam się dopiero, gdy moje zapasy trochę stopniały. O wodzie różanej mogliście przeczytać już jakiś czas temu klik. Teraz przyszła pora na nawilżający krem do twarzy dla skóry normalnej i wrażliwej Energy Orange.
 Make Me Bio Energy Orange krem

Krem ma dosyć niestandardową pojemność. 60 ml produktu mieści się w szklanym słoiczku z plastikową nakrętką. Opakowanie jest zabezpieczone naklejką i przewiązane sznurkiem z papierową etykietą. Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy, a raczej w nos jest zapach kremu.

Nie wiem czy pamiętacie, ale przy wodzie różanej narzekałam na jej specyficzny zapach. Na szczęście z pomarańczowym kremem Energy Orange nie było tego problemu. Lubię kosmetyki z cytrusowymi nutami, a w tym produkcie są one oddane idealnie. Zapach jest przyjemny i soczysty. Zero chemicznych nut – to mi się podoba! 
 
pomarańczowy krem do twarzy Make Me Bio
 
Krem dedykowany jest do skóry normalnej i wrażliwej. Moja cera jest tłusta. Krem kupiłam z myślą stosowania na dzień, ale w tej roli niezbyt się sprawdził. Krem wchłania się dopiero po chwili. Nie absorbuje się do zera, zostawia wyczuwalną powłokę na skórze. W moim przypadku nie współgrał z podkładami. Powodował przyspieszone przetłuszczanie się cery i skracał trwałość fluidu, dlatego zaczęłam go stosować na noc. W tej roli wypadł lepiej. 
 
make me bio energy orange opis
 

Stosowany na zmianę z innym, bardziej treściwym kremem zadbał o idealne nawilżenie skóry. Przez jakiś czas używałam go solo na noc, ale miałam wrażenie, że moja skóra potrzebuję odrobinę więcej nawilżenia. Krem wygładza buzię, cera staje się elastyczna i ma ładny koloryt.
 
Krem nie jest dobrany idealnie do typu mojej skóry, co zgadza się z informacją na opakowaniu. Mimo wszystko mogłabym go kupić ponownie dla samego zapachu. Uwielbiam jego cytrusowe nuty, które nie wietrzeją wraz ze stopniem zużycia słoiczka. Krem ma dobry skład i kosztuje ok. 50 zł. Myślę, że posiadaczki cery normalnej i wrażliwej powinny go przetestować. 
 
make me bio energy orange skład
 

Znacie produkty Make Me Bio?
Zdarza się Wam kupować kosmetyki ze względu na zapach? 
 
 

niedziela, 3 maja 2020

Podkłady, których używam – porównanie

Dzisiaj zapraszam Was na krótki przegląd podkładów, których używam. Przez moje ręce przewinęło się sporo fluidów, ale dziś chciałam pokazać Wam te, którymi maluję się na co dzień. 
 
 
Na pierwszy ogień pójdzie Essence #InstaPerfect. Podkład znajduje się w małej, plastikowej buteleczce z dzióbkiem. Butelka jest w kolorze brązowym i nie pozwala na kontrolowanie stopnia zużycia kosmetyku. Jest lekka i … trochę tandetna. Kojarzy się z tanią kolorówką, ale to co dla jednych może być wadą dla innych jest zaletą. Jeśli chodzi o mnie, to kupiłam go właśnie ze względu na malutkie opakowanie, z myślą zabierania go na wyjazdy. 
 
podkład essence insta perfect
 
Mój kolor to nr 30 - jasny, w neutralnych tonach. Ten podkład jest najjaśniejszy z tego zestawienia. Producent obiecuje matową i nieskazitelną cerę. Niestety wg mnie podkład ma słabe krycie i szybko się wyświeca. Zaraz po nałożeniu lekko się błyszczy i wymaga solidnego przypudrowania. Ma też tendencję do warzenia się i wchodzenia w załamania. Szybko znika z buzi. Z drugiej strony, nie można odmówić mu naturalnego wyglądu, ale czy jest to obiecane #instaperfect? Plus dostaje za ultralekką buteleczkę i przystępną cenę (ok. 19 zł) . 
 
Bielenda Matt podkład matujący
 
Drugim w mojej kolekcji jest podkład Bielenda Make Up fluid matujący Matt w kolorze naturalnym (01). Kolor jest ciemniejszy niż wyżej wspomniany Essence i ma pomarańczowe tony. Na dłoni wychodzi dosyć ciemno, ale po nałożeniu na twarz jest ok, zwłaszcza latem. Możliwe, że następnym razem wezmę jaśniejszy odcień. Opakowanie to plastikowa tubka o pojemności 30 ml, która kosztuje ok. 12 zł
 
Podkład ma znacznie lepsze krycie niż Essence i lepiej matuje cerę.  Dobrze wygląda na twarzy przez dobrych kilka godzin. Nie podkreśla porów, nie powoduje zapychania. Nie jest jednak pozbawiony wad. Ma specyficzny zapach (kojarzy się on z tanimi fluidami z bazarku) i ograniczoną gamę kolorystyczną. Mimo to bardzo go lubię i to już moja kolejna tubka. Myślę, że przy tak niskiej cenie jest to produkt warty wypróbowania. 
 
Przejdźmy teraz do produktów w szklanych opakowaniach z pompką. Profesjonalny podkład kamuflujący Hean możemy dorwać w cenie ok. 40 zł. Opakowanie ma pojemność 30 ml i wykonane jest z masywnego, matowego szkła. W wydobyciu kosmetyku pomaga pompka. Nowy produkt ma naklejkę zabezpieczającą na nakrętce. Niestety po otwarciu nie może być przechowywany w pozycji leżącej. Wylał mi się już 2 razy (wadliwe opakowanie?) i na pewno nie zabiorę go ze sobą na żaden wyjazd. Mój odcień to 50 Ivory. Ciemniejszy niż Essence i jaśniejszy od Bielendy. 
 
podkład kryjacy semilac
 
Jak sama nazwa wskazuje jest to podkład mocno kryjący i rzeczywiście krycia nie można mu odmówić. Już przy pierwszej warstwie fajnie maskuje niedoskonałości. Jest dosyć tępy przy rozprowadzaniu, zastyga na buzi. Praca z nim nie jest łatwa. Trzeba uważać z ilością, bo może stworzyć tzw. efekt maski. Podkład daje pudrowe wykończenie, ale przy mojej tłustej cerze świeci się po kilku godzinach. Jest to najmniej lubiany przeze mnie podkład z tej czwórki. Super kryje, ale brakuje mu lekkości i naturalności.  
 
Ostatnim gagatkiem w zestawieniu jest kremowy podkład kryjący Semilac. Tego podkładu używam najczęściej, na zmianę z Bielendą i jest to najdroższy kosmetyk w tej czwórce. Mam najjaśniejszy kolor, czyli 10 Sand Beige. Jest ciut ciemniejszy od Essence. Raczej nie będzie odpowiedni dla bladziochów. Podkład dobrze kryje, ale nie jest to produkt typu kamuflaż. Przykrywa małe i średnie niedoskonałości. Na buzi wygląda świeżo i naturalnie. Ma wykończenie pudrowo-satynowe, dla mojej cery lepsze byłoby matowe.
 
Fajnie sprawdza się na co dzień. Po przypudrowaniu wytrzymuje kilka godzin na mojej twarzy. Na pewno jest to fajny produkt dla osób, które cenią naturalny efekt. Mi do ideału brakuje matowania skóry. Szkoda, że producent podniósł jego cenę, jeszcze do niedawna kosztował 50 zł, teraz  70 zł, dlatego nie wiem czy jeszcze do niego wrócę.
 

Znacie któryś z tych podkładów?
Jaki jest Wasz ulubiony podkład?