Balsam do ust to mój absolutny must have, zwłaszcza w sezonie jesień-zima. Sporo łatwo dostępnych pielęgnacyjnych preparatów do ust już dawno przetestowałam, więc zaczęłam szukać trochę mniej popularnych produktów. Tak trafiłam na pomadki do ust Burt’s Bees. Zwróciłam na nie uwagę, ponieważ są w 100% naturalne i mają krótkie składy (zwłaszcza wersja klasyczna).
Sztyft w wersji classic zawiera olej kokosowy, olej słonecznikowy, olejek miętowy oraz wosk pszczeli. Opakowanie to 4,25 g produktu, które jest bardzo wydajne. Balsam jest twardy, zbity, lekko gumowaty. Ciężko rozprowadza się go po ustach i trzeba przejechać po nich kilka razy, aby je pokryć. Po aplikacji przez kilka chwil wyczuwalny jest delikatny efekt chłodzący. Balsam szybko się zjada przez co mam wrażenie, że jego działanie nawilżające nie jest wystarczające. Nakładany na noc nie regeneruje ust, rano czuję wręcz, że wargi są suche, bo produkt gdzieś w międzyczasie zniknął. W ciągu dnia sprawdza się ok, ale szczerze mówiąc liczyłam na coś więcej.
Wersja z granatem wypadła lepiej. Sztyft jest bardziej miękki i ma trochę inną konsystencję. Łatwiej nakłada się na usta, ale również dosyć szybko z nich znika. Działanie nawilżająco-regenerujące jest lepsze i utrzymuje się dłużej. Dodatkowo balsam na przyjemny, świeży zapach owocu granatu. Cena za sztukę wynosi ok. 20 zł. Na pewno na plus są składy, natomiast działanie pozostawia trochę do życzenia. Przyznam, że miałam w stosunku nich duże oczekiwania i niestety trochę się zawiodłam.
wersja klasyczna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać na bieżąco.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, jeśli Twój mnie zainteresuje, dodam go do swojej listy czytelniczej :)