poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Paletka do brwi GOSH Brow Kit 001


Stylizacja brwi to ważny krok dopełniający makijaż. Na szczęście brwi cienkie jak nitki przeszły do lamusa i dziś w modzie są pełniejsze, bardziej naturalne kształty. Nie każdy może poszczycić się idealnymi włoskami, dlatego wiele osób wspomaga się produktami do stylizacji. Na rynku możemy do woli przebierać w pomadach, żelach, kredkach, cieniach czy paletkach do brwi. Pierwszym produktem z tej kategorii jaki trafił w moje ręce była niepozorna kasetka Rimmel Brow This Way (link do recenzji znajdziecie na dole wpisu).
 
 
Dzisiaj pod lupę biorę paletę GOSH Brow Kit w kolorze 001. Paletka ma kształt zgrabnego krążka, który dobrze leży w dłoni i bez problemu mieści się w niewielkiej kosmetyczce. Opakowanie wykonane jest z solidnego plastiku, które początkowo dosyć ciężko się otwiera. W środku znajdziemy 3 cienie w różnych odcieniach brązu i bezbarwny wosk. W zestawie znajduje się też lusterko i aplikator. Sporym plusem jest lusterko, dzięki któremu w każdej chwili można poprawić makijaż. Aplikator jest dwustronny, z jednej strony mamy gąbeczkę, z drugiej skośny pędzelek. Z racji miniaturowego rozmiaru akcesorium jest mało poręczne, ale da się nim wykonać makijaż. Myślę, że to fajny dodatek, zwłaszcza na wyjazdach. 
 
zestaw do stylizacji brwi
 
W opakowaniu znajdują się 3 cienie, więc numer 001 jest dosyć uniwersalny i będzie odpowiedni dla osób o różnych kolorach włosków. U mnie najlepiej spisuje się ten najciemniejszy. Trochę brakuje mi tutaj jasnego, cielistego cienia, który można by aplikować pod łukiem brwiowym. Nie ma tutaj też spiralki, ale nie jest to dla mnie duży minus, bo i tak rzadko z niej korzystam. Pigmentacja i twałość cieni jest dobra. Po utrwaleniu woskiem, stylizacja trzyma się praktycznie cały dzień. Ceny palety online są dosyć rozbieżne. Można ją dostać już od 35 zł, ale widziałam ją też za ok. 55 zł. Moim zdaniem jest to produkt godny uwagi, po który warto sięgnąć, zwłaszcza jeśli macie okazję dorwać go w promocyjnej cenie. 
 
 

czwartek, 25 kwietnia 2019

AA żel do mycia twarzy oczyszczająco-seboregulujący #vegan

 
Żel do mycia twarzy to kosmetyk, którego używam codziennie. W moje ręce trafiło sporo marek, bo praktycznie za każdym razem wybieram coś innego. W drogeriach mamy bardzo duży wybór kosmetyków tego typu, a jak zapewne wiecie, uwielbiam testować nowości. Przy okazji wizyty w Rossmannie wpadł mi w oko oczyszczająco-seboregulujący żel do mycia twarzy marki AA.
 
 
 
 
Produkt zamknięty jest w estetycznej tubie o pojemności 150 ml. Choć wolę butelki z pompką, to temu opakowaniu nie mam nic do zarzucenia. Bez problemu zużyłam kosmetyk do ostatniej kropelki. Żel dobrze przechodzi przez dozownik, dzięki swojej konsystencji. Nie jest lejący, ale pieni się mniej niż jego bracia, dlatego trzeba go używać trochę więcej. Mam wrażenie, że buzia nie jest odpowiednio oczyszcza, jeśli nie zaaplikujemy sporej ilości specyfiku. Przy obfitym dozowaniu dobrze radzi sobie z usuwaniem zanieczyszczeń. W przypadku zmywania makijażu trzeba ratować się płynem micelarnym. 
 
 
Cera po umyciu jest odświeżona i przyjemnie gładka. Niestety kosmetyk może przesuszać. Za każdym razem, gdy zwlekałam z nałożeniem kremu, skóra była nieprzyjemnie ściągnięta. Nie zauważyłam regulacji wydzielania sebum, ale żel pomagał utrzymać moją kapryśną cerę w dobrej kondycji. Mimo uczucia ściągnięcia, nie miałam problemu z podrażnieniami, czy pieczeniem. Na plus zasługuje jego wegańska formuła, dobra dostępność i przystępna cena ok. 15 zł. Żel nie do końca się u mnie sprawdził, ale widziałam, że cieszy się bardzo dobrymi opiniami na wizażu. Myślę, że za taką cenę można spróbować i przekonać się czy podzielicie moje zdanie, czy dla Was okaże się hitem. 
 

Miałyście okazję przetestować ten żel? 

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Kosmetyczne denko z marca i kwietnia

 
Marzec przeleciał mi w mgnieniu oka. Zanim się obejrzałam była już końcówka kwietnia, dlatego przygotowałam dla Was dwumiesięczne podsumowanie zużytych kosmetyków. Poniżej znajdziecie produkty, które dobiły denka wraz z krótkim opisem. 
 
denko kosmetyczne blog
 
1. Gliss Kur Fiber Therapy Bonding conditioner – odżywka do włosów
Całkiem przyzwoita odżywka do włosów, którą lubiłam za zapach i działanie. Co prawda nie doczekałam się spektakularnych efektów, ale i tak byłam z niej zadowolona. Do codziennego stosowania sprawdziła się dobrze.
Kupię ponownie.

2. Vichy Dercos szampon ultrakojący dla reaktywnej skóry głowy
Przyjemny szampon do włosów dla skóry wrażliwej. Na początku bardzo go lubiłam, po dłuższym czasie zaczęłam podejrzewać, że może trochę przesuszać skalp. Mimo to nadal jestem na tak, ponieważ dobrze sprawdzał się stosowany 2 razy w tygodniu na zmianę z innym szamponem.
Recenzja
Kupię ponownie.

3. AA żel do mycia twarzy oczyszczająco-seboregulujący
Kosmetyk średnio się pieni, dlatego czasem miałam problem z domyciem buzi. Niestety ma tendencję do przesuszania i często towarzyszyło mi uczucie ściągniętej skóry. Recenzja wkrótce na blogu.
Nie wiem czy kupię ponownie. 
 
Dermena hair care lotion hamujący wypadanie i stymulujący odrastanie włosów

4. Listerine cool mint płyn do płukania jamy ustnej
Mocno alkoholowa płukanka o nieprzyjemnym zapachu. Przy użyciu często towarzyszyło mi pieczenie. Po przepłukaniu ust czułam dyskomfort związany z uczuciem suchości wewnątrz jamy ustnej.
Nie kupię ponownie.

5. Dermena hair care lotion hamujący wypadanie i stymulujący odrastanie włosów
Spray był wygodny w stosowaniu, niestety na efekty musiałam długo czekać i były słabo widoczne.
Recenzja
Nie kupię ponownie.

6. Henna Wax Natur Classic maska regenerująca do włosów ciemnych Pilomax
Kosmetyk o ślicznym zapachu i dobrym działaniu. Już po kilku użyciach zauważyłam, że kondycja moich włosów uległa poprawie. Recenzja.
Kupię ponownie. 
 
kosmetyki kolorowe koszyk blog

7. La Roche Posay Hydreane Legere lekki krem nawilżający
Świetnie sprawdził się u mnie w roli lekkiego kremu pod makijaż na dzień. Nie obciążał mojej tłustej skóry, ale zapewniał dostateczny poziom nawilżenia. Pisałam o nim tutaj.
Kupię ponownie.

8. Maybelline Lash Sensational tusz do rzęs
Jedna z moich ulubionych maskar. Mogliście przeczytać o niej w tym wpisie.
Kupię ponownie.

9. Nuxe creme fraiche de beaute nawilżający krem do twarzy 15 ml
Cieszę się, że miałam okazję poznać ten krem, ponieważ działał rewelacyjnie na moją skórę. Fajnie nawilżał, wygładzał i łagodził zaczerwienienia. Z chęcią zainwestuję w pełnowymiarowe opakowanie.
Kupię ponownie.

10. Hean Never be better coverage podkład
Dobry podkład kryjący, który dorównał lubianemu przeze mnie Catrice HD Liquid Coverage. W przypadku Hean formuła jest trochę lżejsza i bardziej aksamitna. Moim zdaniem podkład warty wypróbowania.
Kupię ponownie. 
 
 
11. Toni Gard woda perfumowana my HONEY - miniatura 15 ml
Produkt znaleziony w adwentowym kalendarzu Douglas 2017. Zapach bardzo ładny, kwiatowy, słodki, ale nieprzytłaczający. Niestety bardzo nietrwały, mam wrażenie, że już po 3 h całkowicie się ulatniał.
Nie kupię ponownie.

12. EOS strawberry sorbet ochronna pomadka do ust
Po wielu pozytywnych recenzjach na temat balsamów do ust EOS miałam wysokie wymagania, którym truskawkowa pomadka nie sprostała. Czułam się zawiedziona głównie ze względu na bardzo słabe i krótkotrwałe działanie nawilżające.
Recenzja.
Nie kupię ponownie. 
 
Ciekawa jestem czy znacie jakiś z tych produktów.
Koniecznie dajcie znać w komentarzach :)
 
 
 

piątek, 19 kwietnia 2019

Przygotowania do lata - kombinezon czy letnia sukienka?

Na dworze piękna pogoda, aż chce się wierzyć, że lada moment lato zawita na dobre. Choć sama pracuję w majówkę, to wiem, że wiele z Was ma plany związane z wypoczynkiem na świeżym powietrzu, dlatego trzymam kciuki za dobrą aurę. Chyba najwyższa pora pomyśleć o przygotowaniach do lata, które u mnie zazwyczaj wiążą się z porządkami w szafie i częściową wymianą garderoby. Grube ubrania przekładam na dno, robiąc miejsce dla lekkich, bardziej przewiewnych rzeczy. Latem królują u mnie sukienki, ale od jakiegoś czasu spoglądam z zaciekawieniem na kombinezony, które kolejny już sezon nie wychodzą z mody. 

<!>

Letnie kombinezony zaskakują bogactwem wzorów, barw i fasonów. Oprócz nieśmiertelnych pasków znajdziemy motywy kwiatowe i kolorowe printy. Dostępne są zarówno kroje z odkrytymi ramionami w stylu tzw. hiszpanki, na krótki rękaw, na grubych i cienkich ramiączkach. Jednym słowem jest w czym wybierać.
 
Znalazłam sporo modeli, które mi się podobają, ale nie do końca jestem przekonana czy pasowałyby do mojej sylwetki. Poza tym taka kreacja wydaje się dosyć niewygodna, w przypadku, chociażby wizyty w toalecie. Na ten moment moja letnia garderoba jest już prawie kompletna. W zasadzie brakuje mi tylko kilku bluzek, ale nie wykluczam także zakupu sukienki. Na zdjęciach znajdziecie kilka inspiracji, które wpadły mi w oko.


<!>

Zazwyczaj wybieram rozkloszowane sukienki, sięgające do kolan. W takich czuję się najlepiej i są na tyle uniwersalne, że nadają się na każdą okazję. Myślę, jednak, że lato jest porą, kiedy można trochę poeksperymentować, dlatego tym razem rozglądam się za sportową sukienką, którą bez problemu można łączyć z trampkami czy sneakersami.


Lubicie letnie kombinezony czy raczej stawiacie na sukienki? 




wtorek, 16 kwietnia 2019

The Body Shop masełko do ust o zapachu MANGO


Pomadki i balsamy do ust to moja obsesja. Nie lubię uczucia ściągniętych, suchych ust, dlatego nie ruszam się nigdzie bez ochronnej pomadki. Choć wolę sztyfty, to masełkom w słoiczkach też czasem daję szansę i stosuję je na noc. Po wykończeniu Carmexa przerzuciłam się na The Body Shop. Wybrałam zapach mango, który już w sklepie skradł moje serce. 

tbs masełko do ust mango
 
Balsam mieści się w plastikowym słoiczku o pojemności 10 ml. Na pierwszy rzut oka opakowanie wygląda fajnie, ale po ściągnięciu foli okazuje się, że jest to marnej jakości plastik. Opakowaniu brakuje elegancji, jest toporne, wykonane bez dbałości o detale. Szczerze mówiąc, nie tego spodziewałam się po kosmetyku za 20 zł. Nie do końca wygodnie wydobywa się produkt z opakowania, ale przy tego typu formie jest to dosyć częste. Zapach jest przyjemny, soczysty, naturalny, ale niestety nie tak intensywny jak w kremie do rąk, a po otwarciu wietrzeje. 

 
Konsystencja masełka jest gęsta i kremowa. Łatwo rozsmarowuje się na ustach. Dodaje im blasku i ładnego wyglądu. Zmiękcza i nawilża wargi, ale nie jest to dogłębna pielęgnacja. Radzi sobie lepiej niż lekka pomadka w sztyfcie, ale gorzej niż chociażby wcześniej wspomniany Carmex w słoiczku. Moim zdaniem działanie jest przeciętne i mimo dobrego składu nie planuję ponownego zakupu. Myślę, że w tej cenie spokojnie można upolować coś lepszego. 

 

Znacie masełka do ust The Body Shop? 
Co o nich myślicie?



Zobacz także: 

piątek, 12 kwietnia 2019

Płynny podkład GOSH Foundation DROPs


Mój codzienny makijaż jest minimalistyczny i składa się z kilku elementów: podkładu, pudru, ochronnej pomadki do ust, czasem tuszu do rzęs. Przez ostatnie miesiące używałam podkładu GOSH Foundation DROPs, któremu poświęciłam dzisiejszy wpis.

Produkt znajduje się w czarnej buteleczce o pojemności 30 ml. Opakowanie zaopatrzone jest w pipetkę. Podkład jest płynny, mocno lejący. Przyznam szczerze, że aż tak wodnista konsystencja była dla mnie dużym zaskoczeniem. Przed użyciem należy solidne wymieszać zawartość. Producent opisuje go jako lekki podkład, matujący skórę przez cały dzień. Zawiera olejek arganowy, filtr SPF10 i dostępny jest w 5 kolorach. 
 
 
Odcień, którego używałam to nr 004, czyli drugi najjaśniejszy w gamie. Po nałożeniu na dłoń wydaje się ciemny, ale po rozsmarowaniu dobrze wtapia się moją jasną cerę. Kolorystyka jest zachowana w żółtej tonacji. Ze względu na wodnistą i lekko olejową konsystencję aplikacja może przysparzać trochę problemów. U mnie najlepiej sprawdziło się nakładanie go palcami. 
 

Na skórze wygląda bardzo naturalnie, trochę jak krem BB. Krycie jest słabe i przy tłustej cerze ciężko je zbudować. Nakładanie kolejnych warstwy nie służyło skórze, zwłaszcza, że produkt ma tendencję do zapychania. Podkład słabo matuje, szybko się wyświeca i lubi znikać z buzi. Ze względu na wodnistą formułę szybko się kończy, a kosztuje niemało, bo ok. 70 zł
 

Kosmetyk ma sporo wad, które go u mnie dyskwalifikują. Być może osoby z suchą cerą, oczekujące delikatnego krycia i subtelnego efektu mógłby by być z niego zadowolone. Myślę, jednak, że w tej półce cenowej można znaleźć coś o wiele lepszego, dlatego go nie polecam.
Znacie tego gagatka? Lubicie płynne podkłady? 
 
 
Zobacz także:

środa, 10 kwietnia 2019

Dermena na wypadanie włosów wcierka w żelu kontra lotion w sprayu


Wypadanie włosów to dokuczliwy problem, który doskwiera mi od dłuższego czasu. Miałam okazję testować różne specyfiki. Jedne działały lepiej, inne gorzej, a niektóre wcale... Dzisiaj chciałam przedstawić Wam porównanie dwóch preparatów od Dermeny z serii hair care.

Obietnice producenta: 
 
 
Opakowanie: 
 
Żel Dermena zamknięty jest w butelce o pojemności 150 ml, która zakończona jest dzióbkiem umożliwiającym precyzyjną aplikację. Lotion również ma pojemność 150 ml, ale ma formę spreyu. 
 

Konsystencja: 
 
Żel jest… żelowy (jakkolwiek to brzmi ;)). Nie jest wodnisty, dobrze przechodzi przez aplikator. Lotion to płyn, który aplikujemy na skórę przez psiknięcie. 
 

Wygoda użytkowania: 
 
Szybszy w użyciu i wygodniejszy jest lotion, niestety psikanie skalpu nie jest tak precyzyjne jak aplikacja za pomocą wydłużonej końcówki. 
 

Działanie: 
 
Lotion ma znikome działanie, pierwsze, delikatne efekty zauważyłam przy końcu butelki, czyli po ok. 1,5 miesiąca sumiennego stosowania. Przy żelu różnica była widoczna po ok. 3 tygodniach. Efekt jaki zaobserwowałam nie był spektakularny, ale zauważalny. Nie miałam wysypu baby hair, ale traciłam mniej włosów przy myciu i czesaniu. 
 

Obciążanie włosów: 
 
Lotion nie obciąża włosów, ale także nie przedłuża ich świeżości. Żel może delikatnie obciążać włosy, zwłaszcza przy przetłuszczającym się skalpie. Żel nie skleja włosów, aczkolwiek jest lekko wyczuwalny na włosach.
Cena: 
 
Żel 33,40 zł, lotion 39,90 zł 
 

Wydajność: 
 
Lotion jest bardziej wydajny, starczył mi na ok. 2 miesiące stosowania, żel powinien starczyć na ok. 1-1,5 miesiąca.

Skład: 

Składy możecie porównać na zdjęciach: po lewej żel, po prawej lotion
 

W tym pojedynku wygrał żel Dermena do włosów osłabionych, nadmiernie wypadających. Choć sama forma żelu mniej mi odpowiada, to jednak działanie jest najważniejsze. Nie uzyskałam spektakularnych rezultatów, ale produkt pomógł nieco ograniczyć wypadanie włosów. Niestety walka z przerzedzającą czupryną jest trudna i mozolna, dlatego należy pamiętać o systematyczności i uzbroić się w cierpliwość. 

niedziela, 7 kwietnia 2019

Jak pachną szczęśliwe momenty? Żel pod prysznic ze słoniem Balea Lucky Moments


Żel pod prysznic to kosmetyk, którego używam codziennie. W zasadzie nie mam dużych wymagań co do tego typu produktów. Muszą dobrze oczyszczać i nie wysuszać skóry. Przyjemny zapach i ładne opakowanie to miłe dodatki. Zwracam także uwagę na cenę. Balea to marka, która jest znana m.in. z pachnących żeli pod prysznic. Są dostępne za grosze i kuszą kolorowymi butelkami. Jeśli śledzicie mojego bloga, to na pewno wiecie, że miałam już okazję przetestować kilka wersji (linki do recenzji znajdziecie na dole).  
Będąc w DM nie mogłam pozostać obojętna na pastelowe opakowanie ze złotym słoniem. Jesteście ciekawi czy zawartość też mnie zachwyciła?

Na wstępie przypomnę, że marka Bale dostępna jest sieci drogerii DM, która niestety w Polsce nie ma (jeszcze?) swoich sklepów. Opakowanie o pojemności 300 ml kosztuje zawrotne 0,55 euro czyli ok. 2,50 zł. Do wyboru jest wiele zapachów, część z nich stanowią sezonowe limitki.


Wersja ze słoniem zawiera nuty zapachowe wanilii, które jednak dla mojego nosa nie są wyczuwalne. Zapach jest ciężki do opisania, po otwarciu opakowania, skojarzył mi się z Vibovitem :). Przy myciu zapach jest nieco inny, przyjemny, pudrowy, ale jak dla mnie mało wyrazisty. Produkt dobrze oczyszcza skórę i jej nie przesusza (skóra normalna). Ładnie wygląda na półce w łazience, jest tani i wydajny. Choć sprawdził się u mnie całkiem dobrze to liczyłam na trochę inny zapach, dlatego następnym razem wybiorę inną wersję. Jeśli lubicie subtelne nuty zapachowe to myślę, że warto go wypróbować.


Znacie żele Balea? 
Zwracacie uwagę na wygląd opakowania kupując kosmetyki?