Kosmetyki Balea w większości są znane i lubiane. Myślę, że zasługą tego są niskie ceny, ładne opakowania, a także dobre działanie. Jak to bywa z markami kosmetycznymi, niektóre produkty są lepsze, inne mniej udane. Nieraz natknęłam się na zachwyty dotyczące kosmetyków do kąpieli Balea i sama przepadłam za ich żelami pod prysznic (klik i klik). O tym jak sprawdziły się pomadki przeczytacie w tym wpisie. Kupiłam je przy okazji wizyty w niemieckiej drogerii DM.
Sztyfty znajdują się w klasycznych, wykręcanych opakowaniach. Wizualnie wyglądają nieźle, nie są jakoś szczególnie solidne, ale nie rozpadają się w dłoniach i spełniają swoją funkcję. Mam wersję z masłem shea i olejem arganowym oraz kokosową.
Formuły i działanie są dosyć podobne. Obie miękkie i lekkie. Łatwo rozprowadzają się na ustach, zostawiając delikatny połysk. Niestety szybko się zjadają, przez to ich działanie jest średnie i dosyć powierzchowne. Wersja z masłem shea jest trochę mocniejsza, ale za to kokos wygrywa pod względem zapachu.
Po lewej: masło shea i olej arganowy, po prawej wersja kokosowa |
W ciepłe dni sięgałam po nie dosyć często, ale wiem, że zimą się u mnie nie sprawdzą. Mimo to nie żałuję zakupu, jak dla mnie działanie porównywalne jest do popularnej Nivei, która dla mnie jest za słaba, a jednak wiele osób ją lubi. Myślę, że za cenę 0.65 euro (niecałe 3 zł) jak najbardziej warto wypróbować.
Miałyście kiedyś pomadki Balea?
Lubicie popularne sztyfty Nivea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać na bieżąco.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, jeśli Twój mnie zainteresuje, dodam go do swojej listy czytelniczej :)