środa, 28 lutego 2018

ECO U Eliksir do rąk w formie olejku


Myślę, że większość z Was z utęsknieniem czeka na wiosnę. Choć ta kalendarzowa jest coraz bliżej, zima nie odpuszcza i częstuje nas po raz kolejny siarczystym mrozem. Gdzie zimno, tam spękana skóra dłoni, dlatego oprócz tradycyjnego kremu postanowiłam włączyć do swojej pielęgnacji eliksir do rąk w formie olejku. Mowa o produkcie New Anna Cosmetics, który znajduje się w szklanej buteleczce z pipetą. Jest to mieszanka 3 olejów, która ma pomóc w regeneracji i wygładzeniu dłoni.

serum do rąk olejek do rąk

Z uwagi na tłustą konsystencję olejek nakładałam na noc. Wystarczy ok. 8-10 kropli do posmarowania rąk. Jak nietrudno się domyślić, eliksir pozostawia tłustą warstwę, która bardzo długo się wchłania. Po takim zabiegu można by spodziewać się dogłębnej regeneracji, niestety produkt na moje dłonie nie zadziałał. Używałam go solo, regularnie na noc, ale także w połączeniu z kremem. W obu przypadkach nie zauważyłam praktycznie żadnego działania.
Postanowiłam jednak dać mu jeszcze jedną szansę, ponieważ cenię sobie olejki w pielęgnacji, a skład serum wygląda całkiem nieźle. Od dłuższego czasu zmagam się ze swędzącą skórą głowy, dlatego zaczęłam używać go na skalp. Przyznam szczerze, że mocno się zdziwiłam, bo mimo, że do rąk okazał się niewypałem, to do włosów i skóry głowy sprawdził się bardzo dobrze. Fajnie nawilża i niweluje swędzenie. Stosowany na włosy, zmiękcza je i dodaje blasku. Produkt dostępny jest w 6 wariantach i kosztuje 17 zł / 30 ml.

Lubicie olejki w pielęgnacji? 
Szukacie alternatywnych zastosowań dla kosmetyków, które się nie sprawdziły?

niedziela, 25 lutego 2018

Najpiękniejsze miasta Europy: Wycieczka do Pragi z fatalnym finałem


O zwiedzeniu Pragi marzyłam od dawna. Początkowo myślałam o wizycie w okresie marzec-kwiecień, ponieważ jest już trochę cieplej a ceny nie są jeszcze tak wysokie. Wybrałam się tam jednak w styczniu, gdyż udało mi się znaleźć tani lot i zakwaterowanie w całkiem rozsądnej cenie.

srebrny człowiek, człowiek pomalowany srebrną farbą

Co mogę powiedzieć o Pradze?
 
Miasto jest piękne, zwłaszcza nocą. Sam spacer po jej ulicach jest przyjemny, chociażby ze względu na architekturę. Nie brakuje tutaj atrakcji turystycznych; muzeów, pubów, nocnych klubów, sklepów z pamiątkami, w których królują kryształy (Bohemia Crystal Glass-tradycyjny czeski wyrób), oraz moja ukochana czekolada Studentska. Przewija się wielu turystów i niestety wielu złodziei..

Ktoś otworzył moją torebkę, zapinaną na zamek błyskawiczny, przegrzebał ją i wyciągnął z niej portfel, który był wciśnięty na jej dno, a ja nic nie czułam. Prawdopodobnie zdarzyło się to w tramwaju, w którym jechałam zaledwie 3 przystanki. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale tak właśnie się stało. O tym, że zostałam okradziona zorientowałam się dopiero po kilku godzinach od zdarzenia. Weekendowy wyjazd do Pragi przerodził się w batalię o to, aby wrócić do kraju, bo przecież z portfelem straciłam nie tylko gotówkę i karty bankomatowe, ale także wszystkie dokumenty. 


Co zrobić, gdy zostaniesz okradziony na wyjeździe i stracisz dokumenty?

1) Zablokuj karty bankowe

Najłatwiej jest to zrobić korzystając z infolinii dostępnych całą dobę. Nie zwlekaj z telefonem, im szybciej zastrzeżesz kartę tym lepiej. Jeśli ktoś już użył twojej karty, możesz złożyć w banku reklamację. Zazwyczaj jednak złodzieje, nie korzystają ze skradzionych kart, ponieważ niesie to za sobą zbyt duże ryzyko.

2) Zgłoś sprawę na policji

Moje doświadczenia z wizycie na posterunku policji w Pradze nie są najlepsze. Ciężko było się dogadać, gdyż policjanci nie mówili po angielsku. Szczerze mówiąc nikt nie zainteresował się moim przypadkiem, ot kolejna turystka, która dała się okraść. Dostałam papiery do wypełnienia i tyle. Gdybym nie zasypała funkcjonariusza setką pytań, to pewnie sam by mi nic nie wyjaśnił. Jak się dowiedziałam, w Pradze w tramwajach nie ma monitoringu (!), a szanse na rozwiązanie sprawy są praktycznie zerowe. Policja wydała mi zaświadczenie o kradzieży i stracie dokumentów, które może być potem potrzebne w ambasadzie/konsulacie lub na lotnisku, ale o tym później.

3) Udaj się do ambasady RP lub konsulatu, aby wyrobić paszport tymczasowy i zgłosić kradzież dowodu osobistego

Do Pragi przyleciałam samolotem i miałam wykupiony lot powrotny. Podróż bez dowodu lub paszportu jest niemożliwa, więc należy wyrobić tymczasowy paszport, ważny 7 dni i tylko na powrót do kraju stałego pobytu. Wyrobienie paszportu kosztuje ok. 200 zł, nie jest to więc tani interes zwłaszcza, jeśli ledwo co cię okradli i nie masz grosza przy duszy. Jeśli tak się stało ambasada może udzielić pożyczki pieniężnej. Do wyrobienia dowodu potrzebne jest zdjęcie (ja swoje zrobiłam w automacie na dworcu) oraz jakiś dokument weryfikujący tożsamość (w moim przypadku był to skan dowodu, który miałam na mailu). Polska ambasada jest nieczynna w weekend, ale jest numer alarmowy, pod który należy dzwonić w nagłych przypadkach - wyrobienie paszportu w weekend jest możliwe po wcześniejszym uzgodnieniu.

4) Jeśli lecisz samolotem...

Z tego co słyszałam, niektóre linie lotnicze są w stanie wpuścić na pokład samolotu osobę, która posiada kartę pokładową, wydrukowaną kopię dowodu lub paszportu oraz zaświadczenie z policji o kradzieży i podróżuje w strefie Schengen. Najlepiej napisać na chacie do konsultanta reprezentującego linie lotnicze i zapytać się czy akceptują takie rozwiązania. Polecam, także zrobić kopię rozmowy i mieć ją w razie czego na lotnisku. U mnie niestety nie udało się tego zorganizować. 


Na pewno wycieczka na długo zapadnie mi w pamięci, niestety głównie ze złej strony. Najważniejsze, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość i zachować także miłe wspomnienia. Udało mi się zobaczyć trochę miasta i zrobić kilka zdjęć, które zostały na osłodę tej gorzej historii. 



Zdarzyła się Wam lub komuś znajomemu podobna sytuacja?
Byliście kiedyś w Pradze?

wtorek, 20 lutego 2018

Selfie Project kosmetyk 3w1 żel, peeling, maseczka


Czy zastanawialiście się kiedyś jak funkcjonuje rynek kosmetyczny? To gigantyczny biznes, w którym ciężko się wybić, ponieważ mnogość produktów potrafi zwalić z nóg. Co chwilę ukazują się nowości, za którymi ja – blogerka kosmetyczna, nie zawsze jestem w stanie nadążyć. Żeby sprzedać produkt, trzeba się wyróżnić. Czy to dobrym składem czy nietypową konsystencją (o kremie do stóp w sprayu pisałam tutaj). Innym rozwiązaniem jest wypuszczenie kosmetyku uniwersalnego, o wielu zastosowaniach. Tylko czy zawsze się to sprawdza?

Dzisiaj pod lupę biorę produkt 3w1 marki Selfie Project, czyli żel myjący + peeling + maseczka. Wg zapewnień producenta jest to preparat intensywnie oczyszczający i wygładzający. Głęboko złuszcza i odblokowuje pory, pozostawiając skórę czystą, świeżą i matową. Zawiera węgiel aktywny, mineralną glinkę kaolin oraz zmielone pestki moreli. 


Produkt mieści się w standardowej tubie z miękkiego plastiku. Jego pojemność to 150 ml, zaopatrzony jest w wygodne zamknięcie typu klik. Łatwo wydobywa się z opakowania, nie jest wodnisty, choć szczerze mówiąc, spodziewałam się nieco gęstszej konsystencji. Zapach ma świeży, trochę chemiczny, czuć w nim jakby alkohol, choć nie ma go w składzie. 


 Jak się sprawdził?


... jako żel do mycia twarzy

Do codziennego oczyszczania twarzy jest za mocny, nawet do mojej tłustej cery. Co prawda na opakowaniu jest informacja, żeby nie używać go częściej niż 2-3 razy w tyg., jednak jeśli ma to być typowy żel do mycia twarzy to chciałoby się go używać codziennie. Produkt się nie pieni i przez drobinki nie nadaje się do oczyszczania okolic oczu. Po użyciu miałam wrażenie, że skóra nie jest do końca czysta. W tym zastosowaniu wg mojej oceny wypadł średnio.


 ... jako peeling


W tubce znajdziemy dużą ilość drobinek peelingujących, pochodzących ze zmielonych pestek, ale uwaga – w składzie też jest pumeks (pumice). Tłumaczy to mocne zdzieranie, które dla mojej mało wrażliwej cery jest w porządku, choć przyznam, że ten pumeks w kosmetyku do twarzy nie do końca do mnie przemawia. Niemniej skóra po użyciu jest oczyszczona, pory ściągnięte, więc działanie ma całkiem przyzwoite.

...jako maseczka

Tutaj niestety muszę wspomnieć, że po nałożeniu piekła mnie lekko twarz. Jest to do wytrzymania, ale i tak po 5 min zmywałam kosmetyk. Po tym czasie na buzi robiła się sucha, twarda skorupa. Trzeba być ostrożnym przy zmywaniu i dobrze zwilżyć ręce wodą, bo zaschnięte drobinki są na prawdę ostre. Efekt jaki zauważyłam jest podobny do tego uzyskanego przy użyciu produktu jako peelingu. 


Podsumowując

Kosmetyk charakteryzuje się mocnym działaniem złuszczającym i oczyszczającym. Ma w składzie pumeks, czuć ostre drobinki na skórze. Nie może być stosowany jako żel do mycia twarzy do codziennej pielęgnacji. Najlepiej sprawdził się stosowany jako peeling. Nakładany jako maska powodował u mnie pieczenie. Jego cena wynosi ok. 14-15 zł i przyznam, że nie jest to zły produkt, ale nie do końca spełniający moje oczekiwania. Zalecam ostrożność przy wrażliwych cerach oraz skórze ze stanami zapalnymi. 


Co sądzicie o produktach 3w1?
Miałyście/liście ten lub inne produkty Selfie Project?

sobota, 17 lutego 2018

Mój hit – zmywacz z gąbeczką Delia


Zmywacze z gąbką widziałam już dawno temu, ale jakoś nie po drodze mi z nimi było. Myślałam, że taka forma się u mnie nie sprawdzi, jednak po przetestowaniu zmywacza Delia zmieniłam zdanie. Jestem osobą leniwą z natury, więc jeśli mogę zrobić coś szybko i dobrze to tak właśnie robię :).

zmywacz z gąbką bez acetonu

Zmywacz znajduje się w buteleczce o pojemności 75 ml. W środku umieszczona jest gąbka z rozcięciem na palec, nasączona zmywaczem. Używanie tego wynalazku jest bajecznie proste. Wystarczy zanurzyć palec na 3 sek, aby pozbyć się lakieru. Ja dodatkowo zalecam poruszanie palcem i przyciśnięcie go trochę do gąbki. Zmywacz dobrze usuwa lakier, niezależnie od ilości nałożonych warstw i ich koloru. Przy ciemniejszych, grubo pomalowanych paznokciach trzeba trzymać palec trochę dłużej, ale w dalszym ciągu jest to chwila. Pozostałości lakieru są rozpuszczane i nie farbują pazurków przy kolejnych użyciach. Nie wiem jak byłoby w przypadku brokatowych lakierów, bo jednak drobinki zostaną w gąbce i mogą potem osiadać na paznokciach. U mnie brokaty to rzadkość, więc tego nie sprawdziłam. Jeśli macie doświadczenia w tej kwestii to piszcie w komentarzach.



Gąbka nie wysycha, zmywacz wolno się zużywa. Po wykorzystaniu opakowania można ponownie nasączyć gąbkę, jednak nie więcej niż 2-3 razy, bo z biegiem czasu zaczyna się kruszyć, a ciemne lakiery mogą tworzyć na niej plamy. Moja wersja nie zawiera acetonu, ale dostępny jest również wariant acetonowy. Można go dostać m.in. w Rossmannie, w cenie 8 zł. 

Miałyście kiedyś zmywacz w formie gąbki?

środa, 14 lutego 2018

Bardzo treściwe masełko do ciała – Kosmetyki na wagę


Zimą chętniej sięgam po treściwe kosmetyki, ponieważ moja skóra jest bardziej wymagająca. Wiatr i zimno sprzyjają przesuszeniu i trzeba sobie z tym jakoś poradzić. Dzisiaj chciałam przedstawić Wam balsam do ciała firmy Kosmetyki na wagę. W tytule nazwałam go masełkiem, ponieważ moim zdaniem nie jest to zwykły balsam, ale treściwe masło.

Produkt kupujemy na wagę, można zamówić 50 g lub 100 g, które wycinane jest z bloku i pakowane do pudełek z etykietą. Dostępne są różne wersje zapachowe, ja mam piżmo. Jest to intensywny, przyjemny zapach, wyczuwalny na skórze po aplikacji. Masło jest mocno zbite, i zazwyczaj wygrzebuję je paznokciem z opakowania. Po ogrzaniu w dłoniach zmienia konsystencję w bardziej płynną. Ciężko je rozsmarować i bardzo długo się wchłania (do całkowitego wchłonięcia potrzeba ok 10-15 min). Po aplikacji pozostawia na skórze tłustą, błyszczącą warstwę. Nie przepadam za takimi formułami, więc nie stosowałam balsamu na ciało. Zazwyczaj nakładałam kosmetyk na noc na dłonie i przyznam, że jestem mile zaskoczona jego działaniem. Skóra jest mocno zregenerowana i nawilżona. Balsam poradził sobie z moimi popękanymi rękami i mimo, że nie cierpię olejowej warstwy, to dla efektu jaki daje warto się przemęczyć. Opakowanie 50 g kosztuje 10,50 zł.

treściwe tłuste masło do ciała z piżmem

Na spodzie opakowania była przyklejona naklejka ze składem, niestety u mnie nie jest już czytelna. Poniżej wrzucam skład masła o innej wersji zapachowej (granat z arbuzem):

Butyrospermum Parkii Butter, Cera Alba, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cocos Nucifera Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Petrolatum, Tocopheryl Acetate, Parfum, Litsea Cubeba Oil, Hexyl Cinnamal, Citral, D-Limonene, Linalool, Citronellol


Byłybyście/libyście skłonni przemęczyć się z tłustą warstwą dla dobrego działania? 
Kojarzycie ten balsam lub inne Kosmetyki na wagę?

sobota, 10 lutego 2018

Nivelazione ekspresowe nawilżenie – krem do stóp w sprayu


Uwielbiam wszelkiego rodzaju nowości. Chętnie sprawdzam nowe rozwiązania i nietypowe formuły. Z pewnością do jednych z nich można zaliczyć krem do stóp w formie sprayu. Dzisiaj chciałam napisać Wam kilka słów o cudaku marki Nivelazione.

Na początek krótki opis producenta:

„Innowacyjny krem do stóp w sprayu przyjemnie odświeża, błyskawicznie wygładza oraz długotrwale nawilża, pozostawiając jednocześnie uczucie „suchych” stóp. Regularne stosowanie niweluje szorstkość oraz poprawia komfort i higienę stóp oraz skutecznie nawilża, odżywia i regeneruje, przywracając stopom gładkość i piękny wygląd.”
 

Produkt znajduje się w wesołym, zielonym opakowaniu o pojemności 100 ml. Kosmetyk wydobywamy z butli przez atomizer, który rozpyla mgiełkę. Po psiknięciu na skórze zostaje delikatna pianka, która po rozsmarowaniu błyskawicznie się wchłania. Krem ładnie, świeżo pachnie i lekko chłodzi. Przyznam szczerze, że po kilku pierwszych użyciach byłam nim rozczarowana, ponieważ nie zauważyłam żadnego działania. Spodziewałam się nawilżenia i regeneracji a tu nic. Nie cierpię marnotrawstwa, dlatego dalej stosowałam krem, chociażby ze względu na przyjemny zapach. Po dłuższym czasie zauważyłam, że jest niewielka poprawa w stanie moich stóp. Tak, więc krem coś robi, troszkę wygładza, ale jest to bardzo subtelne działanie. Moim zdaniem produkt może się sprawdzić przy mało wymagających stopach, dla reszty będzie to jedynie gadżet o słabym działaniu.

Miałyście/liście kiedyś krem w sprayu? 
Co sądzicie o takich wynalazkach? 

środa, 7 lutego 2018

Mój piewszy podkład w poduszeczce - HEAN Luxury Cushion


O istnieniu podkładów w poduszeczce dowiedziałam się z książki „Sekrety Urody Koreanek”. Jakiś czas temu dotarła do mnie paczka z nowościami Hean, w której m.in. znalazłam właśnie to cudo.

Czym jest podkład w poduszeczce?

Podkład w poduszeczce to nic innego jak puzderko kryjące gąbkę nawilżoną podkładem. W przypadku Hean jest to okrągłe pudełeczko przypominające kształtem puderniczkę. Po otwarciu wieczka widzimy lusterko i płatek (gąbeczkę) do nakładania produktu. Pod aplikatorem znajduje się kolejne wieczko, a pod nim poduszeczka, czyli porowata gąbka zwilżona podkładem. Przy nacisku poduszeczka uwalnia podkład, który nanosimy na twarz. 

Opakowanie kosmetyku jest eleganckie, z zewnątrz wygląda na solidne, ale nie do końca takie jest. Już przy pierwszym otwarciu wypadła mi plastikowa cześć z poduszeczką i praktycznie codziennie muszę ją wkładać do plastikowej ramki. Aplikator dołączony do zestawu jest gładki, silikonowy. Dobrze rozprowadza fluid na twarzy, nie tworząc zacieków. Jego sporą zaletą jest to, że nie „pije” podkładu. Mam kolor nr 801 vanilla - najjaśniejszy z gamy (z żółtymi tonami), idealny do mojej jasnej cery. W gamie kolorystycznej dostępne są tylko 4 odcienie.


Przy jednej warstwie podkład daje bardzo naturalny efekt. Jego nakładanie jest błyskawiczne, dlatego ostatnio używam tylko jego. Krycie można budować przez nakładanie kolejnych warstw. Przy dobrym przypudrowaniu trzyma się na mojej tłustej cerze ok. 5h-6h, co uważam za dobry wynik, gdyż moja skóra bardzo szybko zaczyna się świecić. Podkład ma satynowe wykończenie, nie roluje się, nie wchodzi w załamania i nie zapycha.

Niestety szybko się kończy. Przy codziennym stosowaniu, starczył mi na ok. 3 tyg, podczas gdy podkład w tubce lub buteleczce starcza mi min. na 3 miesiące. Kosmetyk jest bardzo wygodny w użytku, dlatego go lubię, mimo jego wad. Szkoda, że nie jest tańszy (ok. 40 zł), bo przy tej wydajności, cena wydaje się być wygórowana.

Używałyście kiedyś podkładu w poduszeczce?

sobota, 3 lutego 2018

Denko w minirecenzjach – styczeń 2018


Worek z pustymi opakowaniami doczekał się w końcu wolnego popołudnia, które poświęciłam na zrobienie zdjęć. Szczerze mówiąc to nie lubię zalegających śmieci, ale ciężko tego uniknąć przy mocno ograniczonym czasie wolnym. Póki co nie zamierzam rezygnować z serii „Projekt denko”, ponieważ wiem, że lubicie takie wpisy. Dają mi one także możliwość rozeznania się w kwestii ilości i jakości zużytych produktów. Przechodząc do sedna, poniżej znajdziecie zużyte produkty wraz z krótkim podsumowaniem: 


 
1) Fa żel pod prysznic wersja jogurowo-brzoskwiniowa
Ma kremową konsystencję, mocno się pieni, dobrze oczyszcza i nie przesusza, a to wszystko w przystępnej cenie.
Kupię ponownie.


2) KIWI odświeżający spray do butów
Dzięki sprytnemu opakowaniu możemy odświeżyć wnętrze buta bez moczenia wkładki. 
Świetnie nadaje się do kozaków oraz obuwia z wysoką cholewką.
Kupię ponownie.


3) Miravena żelowy preparat do higieny intymnej
O tym kosmetyku mogliście przeczytać  tutaj
Właśnie zaczęłam kolejne opakowanie o innym zapachu. 
Ogólnie bardzo fajny produkt, szkoda tylko, że cena nie jest trochę niższa.
Nie wiem czy kupię ponownie.
(ze względu na cenę)


4) Veet krem do depilacji pod prysznic (z gąbeczką)
Jak dotąd najlepszy kosmetyk do depilacji, który miałam. 
Używam go regularnie od dłuższego czasu. 
Recenzja.
Kupię ponownie.


5) Biotevit suplement diety z biotyną
Odpowiednik bardziej znanego i droższego Bioteabalu. 
Na razie zużyłam 1 opakowanie, więc ciężko mi się wypowiedzieć na jego temat. Kontynuuję kurację i czekam na efekty.
Nie wiem czy kupię ponownie.


6) Marion odświeżające chusteczki w wersji zielona herbata
Chusteczki są dobrze nawilżone, nie wysychają. Pięknie, świeżo pachną.
Przydatny gadżet w każdej damskiej torebce.
Kupię ponownie.


7) Alvira plastry oczyszczające na nos
Plastry bardzo wolno schną na nosie. 
Trzeba je trzymać ok. 20-30 min, żeby był widoczny efekt. Szału nie ma.
Nie kupię ponownie.


8) Soraya hydro-krem Ideal Beauty
Mam bardzo mieszane uczucia co do tego kremu. 
Niby ok, po czasie moja skóra się z nim zgrała, ale bywały takie okresy, że w ogóle nie chciała z nim współpracować. 
Więcej o nim znajdziecie tutaj.
Nie kupię ponownie.


9) Eveline All in one mascara
Tusz do rzęs posiada silikonową szczoteczkę. Ładnie rozdziela włoski, nie skleja ich. 
Daje naturalny efekt, taki na co dzień, jednak ja wymagam od tuszu czegoś więcej.
Nie kupię ponownie. 


10) Dermena normalizujący płyn tonujący
Bardzo przyzwoity tonik, do którego chętnie wrócę.  
Recenzja.
Kupię ponownie.


11) Eveline – maseczka oczyszczająco-detoksykująca z węglem
Na pewno nie jest to kosmetyk mocno oczyszczający, ale moje wymagania spełniła i byłam z niej całkiem zadowolona. Recenzja.
Kupię ponownie.


12) Novaclear woda micelarna
Micel towarzyszył mi w podróżach, dzięki poręcznemu opakowaniu 100 ml. 
Sprawdził się bez zarzutu, może jeszcze kiedyś się na nią skuszę.
Kupię ponownie.


13) Douglas nawilżająca maseczka 12 ml
Kosmetyk znalazłam w kalendarzu adwentowym Douglas. Produkt dobrze nawilża i nie zapycha skóry. 
Sama pewnie bym jej nie kupiła (maski nawilżające zazwyczaj mi nie służą), ale cieszę się, że trafiła w moje ręce i mogłam ją przetestować.
Nie wiem czy kupię ponownie.

Styczniowe denko oceniam pozytywnie. W zasadzie nie trafił mi się żaden bubel. Kosmetyki, których nie planuję kupić w przyszłości nie spełniły moich oczekiwań, ale to nie znaczy, że są to złe produkty.

Trafiłyście/liście w tym miesiącu na jakiś bubel kosmetyczny?