Odkąd prowadzę bloga, zaczęłam bardziej dbać o swoje włosy. Nie jestem pewna czy mogę zaliczyć się do grona włosomaniaczek, ponieważ nie mam (jeszcze) bzika na punkcie włosów. Niemniej jednak, przyznam, że moje zapasy kosmetyków do włosów znacznie się rozrosły i w ciągu ostatniego roku często sięgałam po nowości. Jedną z nich była maska, do włosów, która zapewne większości z Was nie była do tej pory znana. Mam na myśli produkt New Anna Cosmetics o właściwościach regeneracyjnych, nawilżających i dodających objętości.
Kosmetyk znajduje się w plastikowym słoiku, o pojemności 300 ml. Szata graficzna utrzymana jest w niebiesko-białym kolorze, bez zbędnych ozdobników. Cechą wyróżniającą opakowanie jest praktyczna pompka. Konsystencja maski jest dosyć rzadka, w innym przypadku pompowanie produktu nie byłoby możliwe. Bardzo spodobał mi się pomysł podajnika w opakowaniu, niestety nie działa on bez zarzutu. Obecnie w słoiczku zostało ok. 1/3 objętości, czyli dosyć sporo, a mimo to pompka nie wydobywa już produktu.
Maska ma delikatny, przyjemny zapach. Po aplikacji utrzymuje się on na włosach, aż do ich wyschnięcia. Produkt nawilża kosmyki, stają się miękkie, sypkie i puszyste. Pomaga w ich rozczesaniu, ale mam wrażenie, że też zwiększa ich elektryzowanie się. Moim zdaniem kosmetyk jest za mało treściwy, żeby oczekiwać od niego spektakularnej regeneracji, ale jako odżywka do codziennego stosowaniu spisuje się bardzo dobrze.
Podsumowując, w moim odczuciu maska świetnie spełnia rolę odżywki. Nie zregeneruje mocno zniszczonych włosów, ale ma na nie pozytywne działanie i jest to widoczne już po kilku użyciach. Pomysł z pompką bardzo mi się spodobał, niestety dozownik jest dosyć zawodny. Produkt oceniam pozytywnie, mimo jego wad. Uważam, że niska cena ok. 9 zł rekompensuje drobne niedociągnięcia i można się na niego skusić od czasu do czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać na bieżąco.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, jeśli Twój mnie zainteresuje, dodam go do swojej listy czytelniczej :)