sobota, 13 kwietnia 2024

Słynny krem Bum Bum Sol de Janeiro

Na pewno sporo z was słyszała o kremie Sol de Janeiro Bum Bum body cream. Kosmetyk jest dosyć charakterystyczny, ze względu na swoje opakowanie i zapach. Produkt ma wielu wielbicieli, dlatego postanowiłam go przetestować na własnej skórze. Niestety krem nie należy do tanich (145 zł za 150 ml). Udało mi się, jednak dorwać zestaw miniatur w atrakcyjnej cenie. 
 
Sol de Janeiro Bum Bum body cream


Oprócz kremu do ciała, w zestawie znalazły się; kosmetyczka, mgiełka do ciała i żel pod prysznic. Kosmetyczka wykonana jest z przezroczystego plastiku, dzięki czemu można jej użyć jako opakowania na płyny/kosmetyki w bagażu podręcznym do samolotu. Jej minusem jest mały rozmiar, zmieszczą się tutaj tylko najbardziej podstawowe produkty. Drugą wadą jest to, że jest bardzo sztywna i ciężko się ją otwiera. 
 
Sol de Janeiro Bum Bum body cream


Żel pod prysznic ma konsystencję mleczka. Pięknie pachnie i zostawia przyjemny aromat na skórze. W połączniu z wodą tworzy gęstą, kremową pianę. Jest bardzo komfortowy w użyciu. Minusem jest opakowanie, które lubiło się brudzić. W okolicach dozownika zbierały się zaschnięte resztki produktu.

Mgiełka do ciała i włosów ma słodki zapach. Moim zdaniem słodszy niż żel i krem do ciała. Zapach jest otulający i ciepły. Nie jest przytłaczający, ale dla mnie był trochę za słodki.

Krem do ciała ma aksamitną konsystencję. Dosyć szybko się wchłania, pozostawiając skórę miękką i nawilżoną. Dużym plusem jest jego zapach. Choć nie mogę narzekać na działanie kremu to warto zwrócić uwagę na to, że na rynku jest sporo tańszych balsamów do ciała, które dają ten sam efekt pielęgnacyjny. Mam wrażenie, że w tym wypadku płacimy za rozpoznawalność produktu, opakowanie oraz słynny zapach. 
 
Sol de Janeiro Bum Bum travel set


Zestaw wypadł pozytywnie, lubiłam go używam. Niestety cena produktów trochę odstrasza, więc jeśli będą się pojawiać w mojej łazience to raczej okazjonalnie.


Znacie kosmetyki Sol de Janeiro? 
 
 

niedziela, 7 kwietnia 2024

Pora na nowości



Ostatnie miesiące nie obfitowały w zakupy kosmetyczne. Sporo produktów znajduję w pudełkach Pure Beauty, dlatego rzadziej zaglądam do drogerii. Jeśli jesteście zainteresowani zawartością boxów Pure Beauty to zapraszam na mojego IG @kosmetyczne_pasje, gdzie pokazuję je na bieżąco.


Oczywiście pokusy kosmetyczne pojawiają się cały czas. Chociażby niedawno wypuszczona kolekcja Maxineczki. Paleta 01 Dusk Lover, do mnie woła. Koniecznie dajcie znać, czy widziałyście ją na żywo i czy kolekcja będzie w stałej sprzedaży. Na razie paleta ląduje na liście życzeń, a póki co skupiamy się na marcowych zakupach.

Anastasia Beverly Hills Sultry

Skusiłam się na cienie do powiek Anastasia Beverly Hills. Jak dotąd Soft Glam tej marki to moja ulubiona paleta. Nie przepadam, jednak za jej opakowaniem, a konkretnie welurowym wykończeniem, które szybko się brudzi. Tym razem wybór padł na 9tkę Sultry. Kolorystyka jest zachowana w brązach, ale odcienie są dosyć specyficzne. Mimo, że w błyskach zakochałam się od pierwszego użycia, to mam wrażenie, że kolory z tej palety nie do końca do mnie pasują.

Anastasia Beverly Hills Sultry small

 
Chcąc ułatwić sobie życie kupiłam zmywacz do paznokci w formie płatków. Pudełeczko zawiera krążki nasączone zmywaczem i niestety kompletnie nie działa. Ciężko usunąć nimi nawet bezbarwny lakier. To już moje drugie podejście do tego typu rozwiązania. Wcześniej testowałam inną markę i też nie byłam zadowolona.

Bibułki matujące ZINA

Bibułki matujące to must have w mojej kosmetyczce. Szukam takich, które będą dobrze pochłaniać sebum, najlepiej trochę grubszych arkuszy. Tym razem wybrałam markę 3INA, ale jeśli macie coś ciekawego do polecania to piszcie w komentarzach. Trafiło do mnie kilka miniatur, a wśród nich tusz do rzęs Estee Lauder Double Wear, krem koloryzujący Bobbi Brown oraz krem pod oczy Estee Lauder.


Znacie, któryś z tych produktów? 
 
Napiszcie co sądzicie o nowej kolekcji Maxineczki. Czekam też na polecajki bibułek matujących oraz zmywacza w płatach, który działa :)





środa, 20 marca 2024

Błędy w pielęgnacji, które kiedyś popełniałam

Wiedzę zdobywa się z wiekiem i doświadczeniem. Dzisiejszy post należy potraktować trochę z przymrużeniem oka i będzie on poświęcony błędom w pielęgnacji, które popełniałam 10-15 lat temu. Kiedyś dostęp do informacji nie był tak powszechny jak dzisiaj, a rynek kosmetyczny był mniej rozwinięty. Informacji szukało się głównie w czasopismach i młodzieżowych gazetkach, więc sami możecie się domyślić, jakie były tego efekty.


Używałam kosmetyków z alkoholem do cery trądzikowej
 
Jako nastolatka używałam produktów dedykowanych młodej skórze. Niestety większość z nich miała fatalne składy. Toniki na bazie alkoholu, które miały działać antybakteryjnie wysuszały skórę i pogłębiały trądzik. Niestety nie byłam jedyną fanką antytrądzikowych, drogeryjnych serii, które szkodziły cerze.

Nie stosowałam kremu pod oczy
 
Wiele moich koleżanek uważało, że krem pod oczy jest dla starszych pań, a jego stosowania ma sens dopiero po 30tce. Mam wrażenie, że kremów pod oczy było znacznie mniej w drogerii i podobnie jak rówieśniczki, nie zaprzątałam sobie głowy ich stosowaniem.
 

Nie stosowałam kremu na szyję
 
Podobnie było z nakładaniem pielęgnacji na skórę szyi. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że powinnam ją nawilżać. Teraz wiem, że wiek kobiety najłatwiej poznać po szyi i dłoniach ;).
 

Myślałam, że toniku i płynu micelarnego można używać zamiennie
 
Pamiętam, gdy na rynku pojawiły się płyny micelarne. W sumie to nie do końca było wiadomo jak ich używać. Wydawało mi się, że płyn micelarny jest zamiennikiem toniku, a skoro używałam toniku, to nie kupowałam już płynów micelarnych. Teraz nie wyobrażam sobie zmywania bez nich makijażu.
 

Nie regulowałam i nie malowałam brwi
 
Pierwszy raz wyregulowane brwi miałam na swoją studniówkę. Wcześniej nie przykładałam wagi do ich wyglądu. Kiedyś w modzie były cienkie niteczki, dlatego być może wyszło mi to na dobre. Wiele moich koleżanek tak mocno  wyskubało brwi, że przez lata nie mogły wrócić do naturalnego kształtu.
 

Myślałam, że korektor służy tylko do maskowania pryszczy
 
Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że korektorem można zakryć cienie pod oczami lub wykonturować twarz. Konturowanie twarzy stało sie modne stosunkowo niedawno. Wcześniej na rynku praktycznie nie było kosmetyków do modelowania twarzy.
 

Jakie błędy popełniałyście w młodości? 
Chętnie poznam Wasze pielęgnacyjne/makijażowe wtopy.
 
 

niedziela, 3 marca 2024

Pierwszy punkt z kosmetycznej wishlisty zrealizowany

Pixi Clarity Blemish Stickers to punktowe płatki na wypryski. W składzie zawierają kwas salicylowy oraz cica i ekstrakt z zielonej herbaty. Mają za zadanie szybko i skutecznie redukować niedoskonałości i zaczerwienienia. 
 

Opakowanie zawiera dwa listki zamknięte w osobnych blistrach. Każdy z nich ma 12 plasterków. Plastry to ciekawe rozwiązanie, które ma kilka zalet. Są wygodne do stosowania na noc. Nie musimy się martwić o to, że plaster się przesunie. Krem łatwo wetrzeć w poduszkę, tutaj nie ma tego problemu. Naklejka tworzy swojego rodzaju opatrunek, izoluje wyprysk od środowiska zewnętrznego, uniemożliwia dotykanie go i rozdrapywanie.


Plasterki mają formę żelowych łatek. Są półprzezroczyste, rozmiar jest odpowiedni – nie za mały, nie za duży. Dobrze przylegają do skóry, nie przesuwają się w trakcie noszenia. Ich minusem jest cena, ok. 75 zł w Sephora, co daje ponad 3 zł za plaster.


Czy to działa?

Niestety jeden plaster niewiele robi. Myślę, że potrzeba około 3 szt, żeby zauważyć efekt (czyli np. dwie noce + 1 dzień ciągłego noszenia). Po jednej nocy, widać głównie zmniejszenie zaczerwienienia. Plasterki sprawdziły się na podskórne gule, ale tylko na te wyciskane/ rozdrapane. Mam wrażenie, że żel z płatka wchłaniał trochę zawartość guli i rano nie była ona taka wypukła. Niestety na podskórne formujące się wypryski, które nie były ruszane, nie działa, a na tym mi najbardziej zależało.

Pixi Clarity Blemish Stickers

Podsumowując: działanie tych plastrów nie jest spektakularne. Jeśli oczekujecie efektu po jednej nocy, raczej się rozczarujecie. Coś tam robią, działanie jest widoczne, ale czy różni się od tańszych produktów tego typu dostępnych na rynku? Wydaje mi się, że nie. Produkt jest bardzo drogi i myślę, że za taką cenę mamy prawo wymagać czegoś więcej.


Mam mieszane uczucia co do tych plastrów, nie mogę powiedzieć, że zupełnie nie działają, ale stosunek ceny do jakości wypada marnie, więc nie wiem czy jeszcze do nich wrócę.


Stosowaliście kiedyś tego typu produkty? 
Znacie jakieś plasterki na wypryski, które możecie mi polecić? 
 
 

niedziela, 18 lutego 2024

Eukaliptusowa pomadka do ust z masłem shea Rituals

Pomadka do ust i krem do rąk to dwa kosmetyki, których nigdy nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Przeważnie mam je ze sobą w torebce. Niedawno skusiłam się na nowy balsam do ust Rituals Repair z masłem shea i eukaliptusem
 

Produkt mieści się w bardzo eleganckim, srebrnym opakowaniu. W celu jego otwarcia należy nacisnąć przycisk z logo. Opakowanie jest solidne i prezentuje się na prawdę ładnie. Sztyft ma lekką konsystencję, łatwo sunie po skórze. Pozostawia delikatną, śliską warstwę na ustach. Balsam jest bardzo komfortowy w noszeniu, ale dosyć szybko się zjada. Nawilżenie ust oceniam na 4-kę. Lubię efekt jaki daje, ale mam wrażenie, że jest on krótkotrwały. Produkt kosztuje 59 zł, więc nie jest to mało. Z pewnością płacimy za markę i opakowanie. 
 
balsam do ust Rituals Repair z masłem shea i eukaliptusem skład


Przyznam szczerze, że polubiłam ten produkt, mimo że szybko się kończy. Z chęcią poznam również inne wersje, może nawet skuszę się na te z kolorem. 
 

Używacie balsamów do ust czy wolicie szminki?

wtorek, 13 lutego 2024

Pierwsze zakupy kosmetyczne 2024 – nowe palety

Mamy już prawie połowę lutego, więc pora na podsumowanie zakupów zrobionych w nowym roku. Dawno nie skusiłam się na nowe cienie, więc pokusa była spora i pojawiły się aż 3 nowe palety. Zacznijmy jednak od kosmetyków do twarzy. 
 

Marzył mi się wygładzający puder. Na rynku pojawiła się nowość od MAC, a w zasadzie stary puder w nowym, walentynkowym opakowaniu. Mam nadzieję, że się nie zawiodę, bo jest to najdroższy puder jaki do tej pory kupiłam. Produkt nazywa się MAC Lovestruck LuckStudio Fix+ Pro Blur Weightless Loose Powder i ma przepiękne opakowanie. Miejmy nadzieję, że zawartość okaże się równie dobra. 
 
Queen Tarzi Girl Power


W oko wpadła mi paleta Queen Tarzi Girl Power. Spodobała mi się kolorystyka, pomysł na nazwę oraz filozofia marki. Na pierwszy rzut oka opakowanie wydaje się mało solidne. Cieni jeszcze nie używałam, ale prawdopodobnie za jakiś czas pojawi się oddzielna recenzja na blogu. 
 
Only You eyeshadow Give me a sublime look

Na koniec dwa niezaplanowane zakupy, czyli paletki Only You; Give me a sublime look oraz Look at those superb colors inside. Brakowało mi trochę do bezpłatnej wysyłki a te maleństwa były akurat na promocji. Nie spodziewałam się zbyt wiele za tą cenę, ale miło się zaskoczyłam. Czerwona paletka poszła w ruch i całkiem przyjemnie mi się jej używało. Błyski mają dobrą jakość, super się łączą i świetnie wypadają przy szybkim codziennym makijażu. Wersja różowa czeka na swoją kolej. 
 

Która kolorystyka bardziej do was przemawia, brązy czy róże?
 
 

sobota, 3 lutego 2024

Dlaczego warto uczyć się języków obcych?

Niektórzy ludzie mają rozwinięte zdolności językowe, tzw. smykałkę do języków i mogłoby się wydawać, że nowe ‘słówka’ same wchodzą im do głowy. Innym ciężej nauczyć się języka obcego, ale nie warto się zniechęcać, ponieważ władanie językiem obcym daje wiele korzyści.  

 

Podróże

Sprawne komunikowanie się ułatwia podróżowanie. Mówienie w języku kraju, do którego się wybieramy znacznie ułatwia życie, ale już sama znajomość języka angielskiego jest na wagę złota. Podróże, zwłaszcza dalekie, mogą być stresujące. Możliwość dogadania się daje komfort i pomaga zdobyć informacje, poprosić o pomoc oraz sprawnie rozwiązać wiele problemów. 

 

 

Praca

Znajomość języków obcych zwiększa konkurencyjność na rynku pracy. Daje możliwości rozwoju i szansę na wyższe wynagrodzenie. W przypadku prowadzenia własnej firmy lub pracy w baraży związanej np. ze sprzedażą pozwala na pozyskanie klienta na rynku zagranicznym.

 

Studia za granicą

Kolejną zaletą jest szansa na skorzystanie z wiedzy zagranicznych ekspertów w formie kursów lub studiów za granicą. Przy takim rozwiązaniu łączymy przyjemne z pożytecznym. Oprócz zdobycia wiedzy, mamy szansę na przygodę życia, poznanie nowych osób i zwiedzenie kawałka świata.


nauka książka

Poznawanie nowych ludzi

Przyjaciół można znaleźć wszędzie. Spotkania z osobami z różnych krajów poszerza horyzonty. Dzięki temu poznajemy różne kultury, poglądy, sposób życia. Można się wiele nauczyć, korzystając z rozwiązań, które gdzieś świetnie działają, a nam jakoś nigdy nie przyszły do głowy. 

 

Dostęp do obcojęzycznych źródeł

Interesujące materiały edukacyjne, publikacje naukowe, książki czy seriale nie zawsze są dostępne w naszym języku, ale można z nich korzystać w innych językach. Podobnie wygląda kupowanie online w zagranicznych sklepach. Tutaj zazwyczaj dobrze sprawdza się tłumaczenie stron, ale już w przypadku kontaktu z biurem obsługi klienta, możemy napotkać problemy. 

 

Znacie jakieś języki obce, a może macie w planach naukę języka obcego?